Opowiem Ci coś co ostatnio mi się wydarzyło.
Kilka dni temu odwiedziłam swoje rodzinne strony i jak w to w życiu bywa spotykam tam swoich dawnych znajomych. Idąc chodnikiem dostrzegłam koleżankę, która na mój widok rozpromieniła się i podeszła do mnie. Z uśmiechem na twarzy rzuciła „Anka kupę lat! Co u Ciebie słychać? W zasadzie to trochę wiem co u Ciebie, bo śledzę Cię na Facebooku i wiem, że teraz to Ty taka światowa jesteś! Jakieś warsztaty organizowałaś, z blogerkami się spotykasz, świetnie się bawisz. Och, widzę duże miasto jednak daje więcej możliwości” rzuciła na jednym wdechu. ” Ja to wiesz zostałam w tym mieście i człowiek chodzi do roboty na trzy zmiany i z życia nie wiele korzysta, bo to dom, praca i tak w koło. Eeej, a słyszałaś o Gosi, wiesz tej co przyjaźniła się z Martą. Pewnie słyszałaś, szkoda dziewczyny. Pochorowała się biedna. Wiesz bo ona raka ma, i wiesz chemie juz bierze, a takie małe dziecko ma.” Patrzyłam na swoją koleżankę i nie bardzo wiedziałam o czym ona mówi. „Gośka, to wygląda fatalnie, wiesz załamała się, zresztą co się dziwić, pewnie za raz do piachu pójdzie. Szkoda tylko dziecka, bo taki mały. Och Anka, ale Ty to wyglądasz kwitnąco.” Czytaj więcej…